Zawodnicy startują w Motul HRSMP z wielu powodów. Jedni nie potrafią rozstać się ze sportami motorowymi i bardziej od bawienia wnuków kręci ich dalsze siedzenie za kierownicą, dla innych jest to sposób na tańsze, a zarazem lepsze rajdy niż te w tzw. okręgówce. Jeszcze inni po prostu kochają stare samochody. Jedną z takich osób jest Marcin Grzelewski, który na rajdowych trasach zawsze zasiadał tylko w samochodach z duszą, a obecnie startuje za kierownicą Forda Escorta RS 2000 MKII.
Marcin i jego pilot, Krzysztof Niedbała, od dawna zasiadają w kokpicie Escorta. Jeszcze w 2013 roku rywalizowali nim w Rajdowych Samochodowych Mistrzostwach Śląska w klasie Legend. Później zabrali go na trasy RSMP walcząc z innymi zawodnikami rywalizującymi w ramach klasy HR+30, a odkąd pojawiło się HRSMP (nawet wtedy kiedy mistrzostwa były jeszcze pucharem – HRPP) jest jego stałym uczestnikiem. Grzelewskiego w nowoczesnej rajdówce raczej więc nie uświadczymy, a powodem takiego stanu rzeczy jest po prostu miłość do dawnej motoryzacji.
– Uwielbiamy takie auta stąd zawsze jeździliśmy starszymi maszynami. Zarówno w RSMŚl, jak i RSMP, startowaliśmy w klasach historycznych szukając dla siebie miejsca. Wygląda na to, że dokładnie takie znaleźliśmy w Motul HRSMP, gdyż przyznam szczerzę, że często miałem wrażenie, iż podczas imprez historyki były traktowane tylko jako ciekawostka i dodatek. Tutaj mamy świetną atmosferę, zwłaszcza między zawodnikami, gdzie nie brakuje sympatii i koleżeńskiej pomocy – zdradza Marcin.
Kierowca Forda dodaje również, że bardzo pasuje mu tegoroczny format Motul HRSMP, który zakłada znacznie dłuższe rajdy niż wcześniej. – Długie trasy to dla nas nie problem, zwłaszcza że mamy za sobą sezon w RSMP. Lubimy jeździć po takich oesach, a organizacja wyjazdu na rajd o większej ilości kilometrów jest też bardziej efektywna. My też jako załoga rozkręcamy się w trakcie rajdu, więc zazwyczaj początek mamy nie najlepszy, a później gonimy, co w przypadku krótszych rajdów jest dość problematyczne. Niemniej jednak długie próby są wyzwaniem dla takich samochodów – dodaje Grzelewski.
Mówiąc o miłości do dawnej motoryzacji nie można też pomijać uczuć do samego samochodu. W przypadku Marcina jednak o wyborze samochodu nie zadecydowała jakaś szczególna sympatia do modelu, a względy sportowe. – Zaczynaliśmy nasze starty w Toyocie Corolli GT, która jest dość nietypowym samochodem z silnikiem o pojemności 1.6, który tworzony był przy współpracy z Yamahą. Musieliśmy się jednak zmagać z niewielką dostępnością części, no i nie bardzo można było rozwijać ten samochód w ramach homologacji. Chcieliśmy iść dalej i Dariusz Pająk, który wtedy nas serwisował, namówił nas na Forda, bo specjalizował się w tej marce. Za jego namową kupiliśmy rozgrzebany projekt Escorta z grupy 4, która była topową klasą w latach 70-tych. Do tego samochodu na Wyspach można dostać praktycznie wszystkie części, a dodatkowo można go mocno ulepszyć. My jesteśmy mniej więcej w połowie drogi, jeśli idzie o możliwości rajdowych Escortów. W naszym egzemplarzu cała mechanika jest zgodna z homologacją, choć silnik mamy z grupy 2. Jest to prawie seryjna konstrukcja znana z Forda Pinto, ale także używana w rajdach – podsumowuje Marcin.
Jeśli chcecie zobaczyć jeszcze Marcina i Krzyśka w Motul HRSMP w tym sezonie to trzymajcie kciuki. Na Rajdzie Śląska doszło do poważnej awarii silnika w ich Fordzie Escorcie (czyt. jest dziura w bloku) i ich dalsze starty stoją pod znakiem zapytania.