Aktualności

Mistrzowie na przesłuchaniu: Krzysztof Marczewski

W tym sezonie, w swojej kategorii (FIA 4/J1, czyli samochody z lat 1982-85) Jerzy Skrzypek i Krzysztof Marczewski wygrali pięć z pięciu rund Motul HRSMP, w których wystartowali i żwawo dojechali do mistrzostwa oraz drugiego miejsca w Historycznej Klasyfikacji Generalnej. Tym samym nie mogliśmy nie wezwać ich na „przesłuchanie”. Na pierwszy ogień poszedł pilot. Oto protokół rozmowy z Krzysztofem Marczewskim.

Jerzy Skrzypek i Krzysztof Marczewski (z prawej)

Który moment lub rajd w sezonie był najtrudniejszy?

Wygraliśmy wszystkie pięć rund, w których wystartowaliśmy, więc trudno mówić o tym, że mieliśmy szczególnie trudne momenty czy problemy, bo tak nie było. W kontekście poziomu trudności, najbardziej wymagający był Rajd Dolnośląski, ale to wynikało przede wszystkim z warunków jakie panowały podczas tej rundy.

A najlepszy moment w sezonie?

Chyba PZM 76. Rajd Polski. Start w tych zawodach był dla mnie spełnieniem marzeń. Zawsze chciałem pojechać w tym rajdzie. Dodatkowo był to też pierwszy raz, gdy stawka Motul HRSMP miała okazję do rywalizacji na szutrze. To było zatem coś wyjątkowego.

Coś cię zaskoczyło podczas tych zawodów?

Trasa rajdu. Spodziewałem się, że na oesach będzie więcej kolein, a drogi będą bardziej zniszczone po przejazdach zawodników z FIA ERC i RSMP. Tymczasem wcale nie było tak źle i nie było to mordercze dla samochodu. Dla nas Rajd Polski przebiegł znakomicie. Malownicze trasy, świetna impreza, super organizacja, więc mam nadzieję, że w sezonie 2020 rajd z bazą w Mikołajkach też będzie włączony do kalendarza Motul HRSMP.

Co było kluczem do sukcesu w tym sezonie?

Niewątpliwie doświadczenie Jerzego Skrzypka oraz to, że już od pierwszego rajdu potrafiliśmy się dobrze zgrać i dogadać. Od razu zrozumieliśmy się w kwestii opisu trasy i samego dyktowania notatek podczas odcinka. To przekładało się na dobre czasy na oesach i pomagało wygrywać z rywalami.

Kiedy nadszedł moment, w którym uwierzyliście, że możecie w tym roku sięgnąć po tytuł w swojej kategorii?

W zasadzie już podczas Rajdu Polski wiedzieliśmy, że szansa na to jest duża. Tę rundę przedwcześnie zakończyli nasi główni rywale, czyli Witoldowie Moliccy, co niewątpliwie ułatwiło nam zadanie, bo my zdobyliśmy komplet punktów, a oni odpadli. Molickich zabrakło także w Rzeszowie, a my ponownie przywieźliśmy sporo punktów, co jeszcze bardziej poprawiło naszą sytuację w punktacji. Dzięki temu przed Rajdami Śląska i Dolnośląskim mieliśmy już „wolne” głowy. Wiedzieliśmy, że te dwie ostatnie rundy możemy pojechać spokojnie i bez presji. Rzeszowski w ogóle był dla nas zaskoczeniem. Przyniósł wiele zaskakujących rozstrzygnięć. My robiliśmy swoje i po tym rajdzie awansowaliśmy na drugie miejsce w Historycznej Klasyfikacji Generalnej.

A co jest dla ciebie cenniejsze? Mistrzostwo w klasie czy drugie miejsce w Historycznej Klasyfikacji Generalnej?

Po Rajdzie Rzeszowskim oczywiście chcieliśmy utrzymać drugie miejsce w generalce. Taki rozwój sytuacji był dla nas pewnym zaskoczeniem. Zwycięstwo w generalce zawsze jest wyżej oceniane. O ten triumf walczy więcej załóg, konkurencja jest większa, a rywalizacja bardziej zacięta. Dla mnie druga pozycja w historycznej generalce jest większym sukcesem niż mistrzostwo w kategorii FIA 4/J1.

Najtrudniejszy oes z całego sezonu?

Chyba nie umiem wymienić jednego szczególnie trudnego. Z pewnością do grona tych najbardziej wymagających można zaliczyć wszystkie oesy Rajdu Dolnośląskiego, które przejeżdżaliśmy po zmroku. Każdy odcinek pokonywany w ciemności, deszczu i we mgle był czymś wyjątkowym. Zaskoczyło mnie jednak, że potrafiliśmy pojechać szybko, sprawnie i bezpiecznie w tak trudnych warunkach. Niewątpliwie Dolnośląski był najtrudniejszym rajdem, jaki w życiu przejechałem.

Z czego, poza tytułem, jesteś zadowolony?

Pierwotnie sezon 2019 miał być spisany na straty. Kierowca, z którym w poprzednich sezonach ścigaliśmy się w Rajdowych Samochodowych Mistrzostwach Śląska, sprzedał przed sezonem swój samochód. Dlatego myślałem, że nie będzie to raczej udany rok. Tymczasem dostałem propozycję startów w cyklu Tarmac Masters, a także propozycję jazdy z Jerzym w Motul HRSMP. I w taki oto sposób, sezon który miał być nieudany, okazał się dużym sukcesem. Dwa cykle, dwa różne auta, dwóch kierowców, trzy tytuły i jedna nagroda indywidualna, więc jestem szczęśliwy. Chyba nie mogło być lepiej. Jednak przede wszystkim cieszę się z tego, że mogłem po prostu uczestniczyć w rajdach. Cykl, samochód i inne rzeczy mają dla mnie mniejsze znaczenie. Ważne jest to, że mogłem się spotkać ze świetnymi ludźmi, pogadać i spędzić trochę czasu poza pracą, zostawić telefon i oderwać się od codzienności, zajmując się tym, co lubię najbardziej.

Jak oceniasz Motul HRSMP z perspektywy tego sezonu?

Organizacyjnie i pod kątem komunikacji wszystko jest OK. Nie mam się do czego przyczepić. Po przejściu z rajdów okręgowych pewnym zaskoczeniem była dla mnie długość oesów. Próby o większym dystansie wydawały mi się dużo szybsze niż te krótkie, które czasem mi się dłużyły. Tak było na przykład w Rajdzie Nadwiślańskim. Niewykluczone, że w przyszłym roku będę startował w RSMP. Wszystko zależy od budżetu. Jeżeli nie uda się go dopiąć, to będę się cieszył, jeśli nadal będę mógł jeździć z Jerzym Skrzypkiem. W tym miejscu chcę mu podziękować za szansę, możliwość i zaufanie, jakim mnie obdarzył. Cieszę się, że dołożyłem swoją cegiełkę do wyniku, jaki wspólnie w tym sezonie osiągnęliśmy.

Do najlbliższej rundy

Motul HRSMP