Aktualności

Mistrzowie na przesłuchaniu: Piotr Kiepura

– Cieszę się, że przesiedliśmy się do Fiata 125p, który jest trwalszy od Fiata 128 i lepiej znosi trudy rajdowania. Dlatego już po Świdnickim wiedziałem, że będzie dobrze, choć oczywiście nie zakładałem od razu, że zdobędziemy tytuł – mówi Piotr Kiepura, który razem z Mateuszem Galle obronił tytuł w kategorii FIA 2, a teraz podsumowuje swój mistrzowski sezon.

Który moment lub rajd w sezonie był najtrudniejszy?
Myślę, że Rajd Dolnośląski. Był bardzo ciężki, ale jednocześnie dużo nam dał. Zdobyliśmy sporo cennego doświadczenia. Mieliśmy tez ogromną satysfakcję z tego, że ukończyliśmy tak wymagające zawody, osiągając dobre rezultaty na poszczególnych oesach. Muszę jednak przyznać, że niektóre nocne odcinki wyjątkowo dały nam się we znaki, szczególnie gdy gasła nam elektrownia i zwyczajnie ciężko było jechać, a co dopiero się ścigać.

Nie było Wam jednak trochę łatwiej niż w poprzednich rajdach, skoro tytuł mieliście zapewniony przed Dolnośląskim i w zasadzie nie było żadnej presji.
My tak do tego nie podchodzimy. Każdy kilometr pokonujemy skupiając się na tym, co robimy. Zależy nam na tym, żeby jechać szybko i cieszyć kibiców i siebie też. Nie patrzę w tabele i nie sprawdzam na którym jestem miejscu. Chcę czuć satysfakcję z jazdy. To jest najważniejsze.

A najlepszy moment w sezonie?
Najlepszym momentem zawsze jest dotarcie do mety poszczególnych rund. Najbardziej zadowoleni byliśmy na rynku w Dusznikach-Zdroju, gdzie była meta Rajdu Dolnośląskiego. W tych zawodach najważniejsze dla nas było to, że udało nam się konkurować z rywalami z Czech, którzy jechali Skodami 130 RS – mocniejszymi niż nasz Fiat 125p. W trudnych warunkach, na wymagających oesach potrafiliśmy im dołożyć, a przegrywaliśmy na suchych, przyczepnych partiach – takich, jakie dominowały w ostatnim dniu zawodów.

Co było kluczem do sukcesu w tym sezonie?
Myślę, że powtarzalność. Na sześć rund, pięć ukończyliśmy. Wcześniej nie zdawałem sobie z tego sprawy, że właśnie powtarzalność i dojeżdżanie do mety mają tak kolosalne znaczenie w rajdach samochodowych. W takim rajdzie jak Dolnośląski trzeba było przewidywać, pamiętać o tym, że przed nami trzy dni rywalizacji i oszczędzać trochę samochód na pierwszych oesach. Wiele rzeczy musieliśmy przekalkulować, czego wcześniej nie robiłem. Dawniej, po prostu wsiadałem do auta i jechałem. Obecnie mamy na tyle doświadczenia, że potrafimy lepiej podejść do rajdu w kontekście taktyki i tego, żeby samochód wytrzymał od startu do mety.

A kiedy uwierzyliście w to, że obrona tytułu w FIA 2 jest realna?
Przed Rajdem Śląska, w którym zapewniliśmy sobie tytuł w kategorii FIA 2, nie patrzyłem w ogóle na tabele, nie zajmowałem się kalkulacjami. Natomiast, już od Rajdu Świdnickiego Krause, którego co prawda nie ukończyliśmy, czułem, że Fiat 125p mi odpowiada. Dobrze nam się jechało w inauguracyjnej rundzie sezonu i dopiero na końcu zawodów wykluczyła nas awaria. Czułem jednak od razu, że ten samochód ma potencjał i pasuje do mnie. Cieszę się, że przesiedliśmy się do tego samochodu. 125p jest trwalszy od Fiata 128 i lepiej znosi trudy rajdowania. Dlatego już po Świdnickim wiedziałem, że będzie dobrze, choć oczywiście nie zakładałem od razu, że zdobędziemy tytuł.

Warto też podkreślić, że nasz samochód jest jednym z najstarszych w stawce. Tylko Syrena Tomasza Curyły i Alfa Romeo Andrzeja Wodzińskiego mają więcej lat. Tymczasem my nawiązywaliśmy walkę także z załogami w samochodach z kategorii FIA 3 czy FIA 4/J1, do których zaliczane są auta młodsze o dekadę i bardziej zaawansowane niż nasz Fiat 125p Monte Carlo. A skoro to nam się udawało, to wiedziałem, że możemy się pokusić o zwycięstwo w naszej kategorii.

Który odcinek w sezonie był najtrudniejszy?
Na pewno te w PZM 76. Rajdzie Polski. Samochód musiał być perfekcyjnie przygotowany, by sprostać warunkom na mazurskich szutrach, więc tu musimy oddać duży szacunek naszym mechanikom. OK, zdarzyła nam się awaria pod koniec. Wyskoczył nam amortyzator na ostatnim odcinku, ale udało się ukończyć rajd. Praktycznie w każdej rundzie były oesy wyraźnie trudniejsze niż inne, a mimo tego nasz Fiat zawsze dojeżdżał do mety, nawet gdy nie był w pełni sprawny. Oprócz odcinków Rajdu Polski, niesamowicie trudne były oesy Dolnośląskiego, które rozgrywano po zmroku. Tu poziom trudności windowały warunki – ciemność, mgła, deszcz i śliska nawierzchnia. To był sprawdzian nie tylko dla samochodów, ale przede wszystkim dla nas. Jestem zadowolony z tego, że w tak trudnych warunkach pokazaliśmy się z dobrej strony.

A z czego, poza tytułem, jeszcze jesteś zadowolony?
Z tego, że Motul HRSMP się rozwija. Nie raz siedzieliśmy z kolegami z oesów i zastanawialiśmy się czy w kolejnym roku cykl wystartuje, jaka będzie frekwencja i różne myśli chodziły nam po głowie. Niektórzy mówili, że może już nie będzie HRSMP. Tymczasem Rajd Dolnośląski pokazał, że mistrzostwa historyczne w Polsce mają się dobrze. Uważam, że Motul HRSMP jest dużą wartością dodaną dla rajdów w Polsce i RSMP. Urozmaicamy widowisko, a wielu kibiców zostaje na oesach i czeka na przejazdy zawodników w historycznych rajdówkach. Wydaje mi się, że zauważono to w PZM.

Jak oceniasz Motul HRSMP z perspektywy dwóch sezonów?
Na początku trochę bałem się ścigania po tych samych oesach i na tym samym dystansie co stawka RSMP. Wydawało mi się, że będzie ciężko. Rajdy się wydłużyły, na miejscu musieliśmy być dzień wcześniej, mieliśmy dłuższą trasę do opisania. Natomiast po sezonie mogę powiedzieć, że to był bardzo dobry ruch dla całego cyklu. Są to w końcu mistrzostwa Polski, a to zobowiązuje. Dlatego uważam, że HRSMP idzie w dobrą stronę. Jestem zadowolony i dumny z tego, że mogę w tym uczestniczyć. Podoba mi się fakt, że coraz więcej kibiców zna Motul HRSMP i wie, że w Polsce ścigamy się samochodami sprzed lat. Do tego dochodzi coraz lepsza komunikacja, więc częściej widać nas w mediach.

Przy tej okazji chciałbym podziękować wszystkim zawodnikom za świetną atmosferę, jaką razem tworzymy. Dziękuję zarówno tym starszym stażem, jak i tym, którzy w tym roku do nas dołączyli. W Motul HRSMP rywalizujemy na odcinkach, ale poza oesami się wspieramy i dzielimy się wiedzą. Cieszę się, że mogę w takim gronie przebywać. Dziękuję tez kibicom, którzy czekają na nas do końca. Przejeżdża całe RSMP, a ludzie dalej stoją, żeby nas zobaczyć. W Rajdzie Świdnickim Krause nie ukończyliśmy ostatniego oesu. Staliśmy na dojazdówce w lesie, z zepsutym samochodem, a kibice nas tam znaleźli i przyjechali, żeby zrobić sobie z nami zdjęcia i pogadać o samochodzie. To było rewelacyjne. Wyrazy wdzięczności chcę też skierować do Michała Piotrowskiego, czyli „Gumy”, który koordynuje funkcjonowanie Motul HRSMP podczas poszczególnych rund. A największe podziękowania należą się temu, o kim czasem zapominamy. Mam na myśli Mirosława Miernika, koordynatora i pomysłodawcę Motul HRSMP. Bez jego zaangażowania nie byłoby tego cyklu.

Do najlbliższej rundy

Motul HRSMP