W sezonie 2019 Piotr Szadkowski dołączył do stawki Motul HRSMP i od razu miał przed sobą trudne zadanie – pomóc Piotrowi Zaleskiemu w obronie tytułu. Załoga Porsche 911 RS zaliczała się niezmiennie do ścisłej czołówki cyklu, jednak zdaniem kierowcy niemieckiej maszyny 2019 rok nie był udany. Pilot trochę inaczej patrzy na ostatnie miesiące.
Najlepszy moment sezonu to…?
Zdecydowanie najlepsze w sezonie 2019 było spełnienie się dwóch moich marzeń, którymi były uczestnictwo w Rajdzie Polski oraz możliwość startu Polonezem 2000.
A najtrudniejszy?
Rajd Rzeszowski, ponieważ pomimo naszej niesamowitej determinacji i wielokrotnych napraw nie udało nam się ukończyć tej imprezy z powodu awarii paska wartego kilkadziesiąt złotych. Do mety zabrakło nam dosłownie 10 kilometrów. Bardzo skrupulatnie przygotowywaliśmy się do każdego rajdu, a zawiodła tak błaha rzecz. Nawet nie można tego nazwać złośliwością rzeczy martwych, ponieważ była to delikatnie mówiąc niekompetencja i pobłażliwe potraktowanie tematu przez człowieka, notabene bardzo doświadczonego i świetnego fachowca. Jego zadaniem było zbudowanie mocnego i niezawodnego silnika, a efekt był zgoła odwrotny. Auto miało gorsze osiągi i było bardziej awaryjne niż na seryjnym silniku, z którego Piotrek korzystał wcześniej.
Jak układa się twoja współpraca z Piotrem Zaleskim?
Z rajdu na rajd jest coraz lepiej, zwłaszcza że nie mieliśmy żadnych testów przed sezonem, więc docieraliśmy się podczas pierwszych odcinków specjalnych. Najważniejsze jest jednak to, że mamy wspólne cele i bardzo poważnie traktujemy to co robimy. Wiele osób może uważać, że rajdy samochodowe to zabawa, jednak jeśli ktoś chce to robić dobrze, to czeka go ciężka praca wymagająca wielu wyrzeczeń, choć zarazem dająca mnóstwo adrenaliny i satysfakcji.
Z czego, oprócz tytułu, jesteś najbardziej zadowolony po sezonie 2019?
Przede wszystkim z tego, że mogłem uczestniczyć w tym niesamowitym cyklu jakim jest HRSMP. Poznałem mnóstwo wspaniałych osób. Mam tutaj na myśli przede wszystkim nasz zespół, który bardzo ciepło przyjął mnie do swojego grona. Z tego miejsca chciałbym bardzo podziękować oczywiście Piotrowi Zaleskiemu za powierzone zaufanie, a także jego synowi Christianowi, który całym sercem oddaje się zespołowi i na którego zawsze mogę liczyć. Oczywiście nie można zapominać o naszych mechanikach, którzy stoją w cieniu, ale są bardzo ważnym elementem ekipy, bez którego sukcesy byłyby niemożliwe. Michał i Piotr, współpraca z Wami to czysta przyjemność!
Czy w sezonie był moment rozczarowania czy jakiegoś zawodu?
Absolutnie nie. Zawsze mówię, że nawet jak są jakieś trudne chwile to trzeba patrzeć do przodu, cieszę się z tego, iż mogę się rozwijać i mam nadzieję, że największy sukces jest dopiero przede mną.
Co było kluczem do sukcesu w tym sezonie?
Myślę, że nasza ciężka praca i dobra organizacja. Maciej Wisławski kiedyś mi powiedział, że kluczem do sukcesu dobrego pilota jest dobra organizacja. A jeżeli mówił o tym ktoś taki jak Maciek, to musi to być jeden z kluczy do sukcesu.
Jak porównasz jazdę Polonezem i Porsche z perspektywy pilota?
Ciężko porównać, ponieważ Porsche jeździliśmy po asfaltach, natomiast Polonezem po szutrach. Zarówno jedno jak i drugie auto daje niesamowitą frajdę z jazdy. Jestem pod wrażeniem Poloneza, który wytrzymał trudy Rajdu Polski. Tak jak wspominałem, moim marzeniem było przejechanie się Polonezem 2000, a jeszcze w wersji rajdowej i po mazurskich szutrach…. o tym nawet nie śniłem. Porsche 911 to auto moich marzeń, zakochałem się w nim jako młody chłopak. Dostałem wtedy od mamy karty ze zdjęciami samochodów i danymi technicznymi. Tam było takie białe Porsche 911. Wtedy nawet przez myśl mi nie przyszło, że będę mógł ścigać się w takim samochodzie.
Kiedy uwierzyłeś, że walka o tytuł jest realna?
Nie kalkulowaliśmy na żadnym rajdzie i zawsze jechaliśmy na tyle, na ile pozwalały możliwości nasze i samochodu. Wynik zawsze przychodzi sam. Gdyby nie awarie podczas rajdów Rzeszowskiego i Dolnośląskiego, to najpewniej zdobylibyśmy tytuł. Uważam jednak, że korona jak najbardziej należy się Robertowi Lutemu i Marcinowi Celińskiemu, którym serdecznie gratuluje, i którzy wygrali najwięcej rajdów.
Który odcinek w sezonie był najtrudniejszy?
Wszystkie nocne oesy Rajdu Dolnośląskiego były bardzo trudne, ponieważ było ślisko i nieszczególnie nam odpowiadały. Ponadto ostatnia próba Rajdu Śląska, którą jechaliśmy po zmroku na seryjnych światłach. Nie było łatwo.
Jak oceniasz Motul HRSMP z perspektywy ostatniego sezonu?
Jest to świetny cykl tworzony przez ludzi z pasją. Mam na myśli Mirosława Miernika, który oddał się mistrzostwom całym sercem, czy też Michała „Gumę” Piotrowskiego, który koordynuje wszystko podczas rajdu i nawet jak nie może, to odbiera telefon ;). Jestem pod wrażeniem tego, jak ten cykl się rozwija, a poza tym to świetny sposób na rozpoczęcie prawdziwego ścigania po oesach mistrzostw Polski. Najważniejsza w Motul HRSMP jest jednak przyjacielska atmosfera i zdrowa rywalizacja – można się tu poczuć jak w jednej wielkiej rodzinie. Cieszę się, że mogłem był częścią tego cyklu oraz że mogłem poznać wiele wspaniałych osób, na które zawsze mogłem liczyć.
Co chcesz osiągnąć i jakie masz cele na sezon 2020?
Przede wszystkim chciałbym się rozwijać i zdobywać kolejne doświadczenia. Jeszcze nie mamy sprecyzowanych planów na przyszły sezon, ale mam nadzieje, że będzie to cykl HRSMP, a może też coś więcej.
Na koniec chciałbym jeszcze raz bardzo podziękować całemu mojemu zespołowi Zaleski Rally Team, wszystkim zaangażowanym w cykl HRSMP oraz pogratulować wszystkim zawodnikom z którymi miałem okazje rywalizować, mam nadzieję do zobaczenia w przyszłym roku :).