Podczas 28. Rajdu Rzeszowskiego swój debiut w roli pełnoprawnego kierowcy zaliczał Wojciech Goździewicz. Po kilku startach bez pomiaru czasu, w końcu walczył o punkty i zrobił to w bardzo dobrym stylu – był drugim najszybszym zawodnikiem stawki Motul HRSMP i wygrał w kategorii PZM 5.
Goździewicz, pilotowany przez Joannę Madej, przyznał po radzie, że start nie był łatwy, a trudy odcinków specjalnych połączone z upalną aurą sprawiły, że ostatnie kilometry trasy pokonywał z „duszą na ramieniu”.
– Jestem bardzo zadowolony, ponieważ jesteśmy na mecie i to w dodatku z bardzo dobrym wynikiem. Co prawda częściowo jest to zasługa faktu, że kilku zawodników odpadło przez awarię lub usterki, ale takie są rajdy i trzeba pokonać całą trasę. Nas też dopadł stres i jechaliśmy z duszą na ramieniu, ale ostatecznie daliśmy radę. Już po pierwszym dniu czułem, że mamy szansę na dobry wynik, jednak w sobotę czekało na nas kolejnych 90 kilometrów, czyli praktycznie cały normalny rajd. W dodatku do pokonania za kierownicą leciwego samochodu. Nawet jeśli nasze BMW jest bardzo dobrze przygotowane i raczej się nie psuje, to jednak rajdowa jazda mocno obciąża maszyny i auto może się poddać dosłownie w każdej chwili – powiedział Wojtek.
Przykład tego kierowcy pokazuje, że Motul HRSMP przyciąga także zawodników z innych dyscyplin. Goździewicz ma na swoim koncie także znaczące osiągnięcia w drifcie. Stomatolog z Łodzi dwukrotnie zdobywał tytuł II wicemistrza Polski w tej dyscyplinie – w sezonach 2016 i 2017.
Swój debiut w rundzie Motul HRSMP zaliczył także Andrzej Banaś. Kierowca czerwonej Lancii Beta Monte Carlo od razu rzucił się na głęboką wodę, wybierając na swój pierwszy start właśnie Rajd Rzeszowski – najdłuższą z tegorocznych rund cyklu. Blisko 180 km rywalizacji wystawiło włoską rajdówkę na poważną próbę. W wypadku załogi Banaś/Chronowski, także nie obyło się bez stresu. Pod koniec pierwszego etapu jego źródłem była szwankująca pompa paliwa. Na szczęście czerwone coupe dotarło do serwisu i pojawiło się także na oesach drugiego etapu. Ostatecznie Andrzej i Rafał skorzystali na pechu duetu Zaleski/Szadkowski (Porsche 911 SC) i zwyciężyli w kategorii FIA 3 (samochody z lat 1976-1981).