Aktualności

Mistrzowie na przesłuchaniu: Michał Horodeński

Od debiutu bez pomiaru czasu w otwierającym sezon Memoriale, po przypieczętowanie mistrzowskiego tytułu w Wiśle – sezon Michała Horodeńskiego był historią powolnego, miarowego dochodzenia do sukcesu. Absolutny rajdowy debiutant, którego przez większość rund pilotował Arkadiusz Sałaciński nie miał łatwo. Swoje szlify zbierał w rajdach będących jednocześnie rundami RSMP, ale to właśnie spora liczba kilometrów pozwoliła mu zdobyć cenne doświadczenie. W połączeniu z jego bezawaryjną Toyotą Celiką na koniec sezonu złożyły się na tytuł mistrzowski w kategorii PZM 6. Ale nie tylko puchar wywoływał na jego twarzy uśmiech – robiła to również atmosfera Motul HRSMP.

Jakie były twoje założenia na ten sezon i czy udało się je spełnić?
Debiutancki sezon to miała być nauka i dobra zabawa. Do HRSMP namówił mnie Paweł Wysocki, który budował i serwisuje moją Toyotę GT-Four ST 205. Rozpocząłem trochę z przypadku jako “zerówka” na Rajdzie Grodzkim w 2017 roku i połknąłem bakcyla. Od listopada przygotowywałem się do sezonu 2018. Dużo trenowałem, startowałem w Barbórce 2017 i Monte Calvarii 2018, zrobiłem kurs na licencję RN i brakowało mi już tylko jednego startu do pełnej licencji R, potrzebnej w tym roku do udziału w cyklu. Plan wykonałem podczas Memoriału w Wieliczce, gdzie jechałem “po pieczątkę” bez pomiaru czasu. Rajd mi się podobał, choć był trochę za krótki. Dalej sprawy potoczyły się bardzo szybko.

Jak przed sezonem oceniałeś rozegranie pięciu rund Motul HRSMP równolegle z RSMP i czy ocena ta uległa zmianie po ich przejechaniu?
Start jako zerówka w Rajdzie Grodzkim dał mi przedsmak rywalizacji na rajdowych trasach. Wcześniej spędziłem 2 lata na zawodach typu track days i treningach. Miałem pewien niedosyt jeśli chodzi o długość rajdu, potem powtórzyło się to w Wieliczce. Już wiedziałem, że starty razem z cyklem RSMP, to będzie prawdziwa jazda. Sam pomysł jest świetny i cieszę się, że mogłem pojechać rajdy Dolnośląski, Nadwiślański, Śląska i Rzeszowski. To były kapitalne przygody. Chciałbym, aby tak zostało w kolejnym sezonie, dołożyłbym jeszcze rundę szutrową, żeby rywalizacja na poziomie Mistrzostw Polski była jeszcze ciekawsza.

Który rajd najprzyjemniej wspominasz, a który nie najlepiej zapisał się w twojej pamięci?
Każdy rajd był inny. Miło wspominam Nadwiślański, bo go wygrałem w kategorii PZM 6 (4. miejsce w generalce). Chyba na zawsze zapamiętam Dawida Smółkę i Michała Pryczka stojących przy zepsutych autach na ostatnim OSie. To był szok. Wszystko było poukładane, a tu nagle wywrotka w generalce i ja ląduję na 1. miejscu w kategorii. Tak jak uczyli mnie bardziej doświadczeni koledzy – trzeba być na mecie, by zwyciężyć.

Niesamowity był Rzeszowski, ze względu na trasy, pogodę jak i moje przygody. Najpierw zrobiłem jedno kółko za mało na prologu i od razu taryfa, a potem gonitwa za czołówką. Potem awaria z przekaźnikiem, kary za spóźnienia, w końcu szalona jazda i meta, która smakowała niesamowicie. Prawdziwe rajdowanie.
No i Wisła, na którą przyleciałem wprost z Grecji, gdzie byłem zawodowo. Do końca nie wiedziałem, czy będę mógł przylecieć, czy wystartuję, a jeśli tak, to z innym pilotem. Prosto z lotniska w Katowic pojechałem na zapoznanie, na totalnym zmęczeniu, że nic potem nie pamiętałem. Rajd przejechałem bez problemów, co okazało się kluczowe dla rocznej klasyfikacji. I oto jest wynik.

Kto był twoim największym konkurentem w tym sezonie?
Z rajdu na rajd ustawiałem sobie inne cele i innych przeciwników. Na Dolnośląskim walczyłem (oczywiście w mojej głowie) z Elefantem, później na Nadwiślańskim z Piotrem Gadomskim i Mariuszem Polakiem, Śląski to znowu Mariusz. Na Rzeszowie chciałem gonić Marcina Gaciarza, ale goniłem sam siebie. Wisłę pojechałem już tylko dla siebie.

Natomiast zawsze optykę mam ustawioną na Michała Pryczka, który jest dla mnie wzorem i od którego bardzo dużo się uczę. Michał ogląda moje onboardy, podpowiada. Na Rajdzie Śląska nawet śledził moje wyniki i pomagał w strategii. Jest gość. Bardzo mu dziękuję za wszystko.

Jak spisywał się wasz samochód w trakcie sezonu?
Celica GT-Four jest w zasadzie autem seryjnym. Ma zawieszenie Protlum, rajdowy komputer, ale silnik, napędy i skrzynia są seryjne. Dlatego jest to sprzęt bezawaryjny. Na razie nie chcę w nim dużo zmieniać, bo wiem, że ma jeszcze duży potencjał i to ja muszę się go jeszcze uczyć. Pamiętam, jak wsiadłem do niego pierwszy raz, w kwietniu 2017 w Białej Podlaskiej. Kompletnie nie wiedziałem, jak nim jeździć. To trudne auto, wymaga dużo pracy i wjeżdżenia się, ale odpłaca się niezawodnością i wspaniałą jazdą.

Co najbardziej was w tym roku zaskoczyło?
Dla mnie wszystko było nowe, uczyłem się na każdym rajdzie czegoś innego. Zaskoczyła mnie duża grupa kibiców na Dolnośląskim i Rzeszowskim oraz ich sympatyczne nastawienie. Z negatywów nie podobała mi się strefa serwisowa na Śląsku i to jak potraktowano HRSMP. Moim zdaniem to błąd. Właśnie zawodnicy HRSMP mają wielki potencjał, by wzbudzać zainteresowanie wśród kibiców. Niesamowite auta, kolorowe, historyczne, przy każdym można spędzić godziny. A tam pod „Kotłem czarownic” okazało się, że jesteśmy jak grupa zupełnie niepotrzebna do prowadzenia rajdu. Ale było, minęło, mam nadzieję, że to się już nie powtórzy.

No i wielkim zaskoczeniem dla mnie jest atmosfera w ekipie HRSMP. To jest coś unikatowego. Pamiętam, jak na ostatniej komasacji przed metą Nadwiślańskiego, gdzieś na tyłach marketu, cała grupa kierowców i pilotów rozmawiała ze sobą, gratulowała sobie mety, wspominała zdarzenia kolegów, którzy nie ukończyli. Było w tym coś magicznego, aż stanąłem z boku i chłonąłem to całym sobą. Życzę każdemu takich wspomnień.

Czy zdobycie tego tytułu kończy wasze starty w HRSMP, czy może będą one kontynuowane ale np. w innej klasie/innym samochodem?
Wynik, jaki osiągnąłem w tym sezonie, mobilizuje mnie do jeszcze większej pracy nad sobą. Z przyjemnością będę bronił tytułu, szczególnie w poszerzonym składzie o drugiego GT-Foura, za kierownicą którego zasiądzie Paweł Wysocki. Od niego się to zaczęło, jemu ten sezon nie wyszedł, mam nadzieję na ciekawą walkę w 2019. Zatem dwie Celiki na pewno pojawią się na przyszłorocznych trasach HRSMP.

Do najlbliższej rundy

Motul HRSMP