Wojciech Goździewicz to bardzo zajęty człowiek. Na co dzień pracuje jako stomatolog, ale weekendy wypełniają mu nie plomby, lecz rywalizacja na wysokich obrotach – w drifcie i w rajdach, także historycznych, do których wraca od Rajdu Świdnickiego-Krause.
31-letni łodzianin zadebiutował w Motul HRSMP w sezonie 2019, a jego pierwszym startem był właśnie… Rajd Świdnicki-Krause. Tę i kolejną rundę – Rajd Nadwiślański – Goździewicz przejechał bez pomiaru czasu. Rywalizację rozpoczął z animuszem zajmując 1. miejsce w klasie podczas Rajdu Rzeszowskiego i notując drugą lokatę w łącznej tabeli z czasami. Rzeszowski był pierwszym rajdem, w którym dwukrotny II wicemistrz Polski w drifcie utworzył załogę z doświadczoną Joanną Madej-Smolarek. Ostatecznie ten duet zakończył sezon 2019 na drugim miejscu w kategorii PZM 5.
W sezonie 2020 Goździewicz i Madej-Smolarek „wyemigrowali” do HRSMP, do nowoutworzonej klasy HR BMW, a w tym roku ponownie wystartują w Motul HRSMP.
– Przede wszystkim uważam, że promocja cyklu i wizerunku uczestników Motul HRSMP są prowadzone na wysokim poziomie. To dla mnie istotny aspekt, ponieważ startuje ponad 10 lat w zawodach driftingowych, gdzie takie kwestie jak medialność, promocja zawodów jak i zawodników są na najwyższym poziomie. Przez te wszystkie lata włożyłem dużo pracy, żeby być postrzeganym jako profesjonalny kierowca. Dodatkowo w HRSMP startuje wiele załóg z którymi możemy rywalizować w dosyć podobnych samochodach. W końcu startuje już historycznym autem, jakim jest ponad 30-letnie BMW E30 318is – Goździewicz wyjaśnia przyczyny powrotu do Motul HRSMP.
Kierowca nie ukrywa jednak, że wybrał sobie niełatwą rundę na odzyskanie rajdowego rytmu i satysfakcjonującego tempa. – Rajd Świdnicki-Krause to zawsze bardzo trudne wyzwanie. Niestety dłuższa przerwa spowodowana m.in. pandemią, pokrywającymi się datami oraz innymi czynnikami, na pewno nie podwyższyła mojej formy. W niedzielę wróciłem z Driftingowych Mistrzostw Polski w Słomczynie, gdzie udało się zakończyć zawody w najlepszej szesnastce, co utwierdziło mnie w przekonaniu, że nadal jestem w stanie rywalizować z najlepszymi zawodnikami w kraju. Mam nadzieję, że szybko uda mi się odnaleźć zeszłoroczne tempo rajdowe, ale pierwsze kilometry na pewno pojedziemy rozsądnie – deklaruje.
Goździewicz nie chce jednak poprzestać na starcie w Świdnicy, lecz pójść za ciosem i systematycznie podnosić tempo w kolejnych rundach historycznego czempionatu. – Chciałbym jeździć jak najwięcej, zdobywać doświadczenie wszędzie, gdzie to możliwe i walczyć o jak najlepsze wyniki. Plan jest ambitny. Jeżeli uda się wszystko spiąć, chciałbym pojechać wszystkie pozostałe rundy Motul HRSMP oraz Rajd Barbórka w Warszawie. Oczywiście wszystko zależy od budżetu jaki uda się zorganizować – tłumaczy łodzianin.
W rajdach samochodowych oprócz emocji, oczywiście liczy się wynik i punkty, jednak na półmetku sezonu łódzkiemu duetowi będzie trudno włączyć się do walki o najwyższe lokaty. – Nie mogliśmy wystartować w poprzednich rundach, więc mamy utrudnione zadanie. Jednak nie poddajemy się i damy z siebie wszystko – kończy Wojciech Goździewicz.